Witam Was znowu! Czy Wy też tak
czasem macie, że robiąc coś na czym Wam zależy, przeżywacie chwile zwątpienia?
Mnie właśnie ostatnio dopadły takie czarne myśli, chociaż staram się je odsuwać
od siebie najdalej jak tylko potrafię. Ale różnie to wychodzi. Przeżywam chyba
jakiś kryzys, ale mam nadzieję, że to chwilowe. Niekiedy myślę, że za Chiny nie
uda mi się schudnąć i dopada mnie wtedy dzika wręcz ochota, by pocieszyć się
solidną porcją słodyczy. Jak za starych czasów. Mam jednak świadomość, że nic
dobrego z tego nie wyniknie, więc się hamuję. Może zatem nie jest aż tak źle? W
sumie tyle już zrobiłam i szkoda by było ot tak sobie to wszystko zaprzepaścić.
Niemniej z efektów jakie udało
się do tej pory osiągnąć jestem średnio zadowolona. Odkąd zaczęłam stosować
tabletki SLIMUNOX, schudłam ok. 4,5
kg . Nie ukrywam, że liczyłam na więcej, chociaż pod
względem fizycznym czuję się naprawdę świetnie i wyraźnie widzę, że forma
poszła mi ostro w górę. Oczywiście nie zamierzam rezygnować z przyjmowania SLIMUNOX,
ale spodziewam się, że w najbliższym czasie moje odchudzanie nabierze bardziej
intensywnego tempa, a ja będę mogła się Wam pochwalić takimi rezultatami, z
jakich jestem w 100 procentach zadowolona. Dodam jeszcze, że dieta, tabletki i
ruch poprawiły też kondycję mojej skóry, więc tak w ogólnym rozrachunku
wychodzę na swoje. Tylko czasem brak mi cierpliwości, bo chciałbym dostać coś
już i natychmiast. Z jednej strony wiem, że to tak nie działa, ale z drugiej patrząc
w lustro, człowiek chciałby mieć pewność, że to co robi, ma sens. Każdy organizm
jest inny i inaczej reaguje na odchudzanie, u mnie utrata kilogramów zawsze
szła dość opornie. Z tyciem natomiast nigdy problemów nie miałam – co za
niesprawiedliwość!
Z ćwiczeniami w minionym tygodniu raczej kiepsko było i chyba
to mnie najbardziej podkopało. Adaś znowu przeziębiony, a co gorsza,
przeziębienie dopadło też i męża, więc sobie tylko wyobraźcie, co się dzieje w
domu, w którym jest chorych dwóch facetów… Momentami mam serdecznie dość, ale
cóż, nie ma innego wyjścia jak po prostu to przetrwać. Oby mnie żadne choróbsko
nie dopadło. Po całym dniu nie miałam po prostu siły wykrzesać z siebie chęci
chociaż na krótki trening, bo najzwyczajniej w świecie padałam i nie marzyłam o
niczym innym jak sen. Takie uroki życia…
Drażni mnie też to, że pogoda nie
może się ustabilizować. Jednego dnia jest przyjemnie i cieplutko, a drugiego
ziąb i deszcz od rana. Zawsze ze zniecierpliwieniem wyglądam wiosny – fajnie jest
obserwować budzącą się do życia przyrodę, zieloną trawę i kwitnące rośliny. Ale
aury w kratkę strasznie nie lubię. Zdecydowanie wolę słońce. Spodziewam się, że
najbliższy tydzień będzie lepszy i że nie będę się Wam tu żalić. Obiecuję, że
wezmę się w garść, ale sami wiecie jak to jest. Nie zawsze da się być ze wszystkiego
zadowolonym, gorsze dni też się zdarzają, więc hasłem „nie ma tego złego, co by
na dobre nie wyszło” żegnam się z Wami do następnego tygodnia!
Przed nami
majówka, w planach mam wyjazd, oby doszedł do skutku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz