wtorek, 26 kwietnia 2016

Dziś trochę ponarzekam

Witam Was znowu! Czy Wy też tak czasem macie, że robiąc coś na czym Wam zależy, przeżywacie chwile zwątpienia? Mnie właśnie ostatnio dopadły takie czarne myśli, chociaż staram się je odsuwać od siebie najdalej jak tylko potrafię. Ale różnie to wychodzi. Przeżywam chyba jakiś kryzys, ale mam nadzieję, że to chwilowe. Niekiedy myślę, że za Chiny nie uda mi się schudnąć i dopada mnie wtedy dzika wręcz ochota, by pocieszyć się solidną porcją słodyczy. Jak za starych czasów. Mam jednak świadomość, że nic dobrego z tego nie wyniknie, więc się hamuję. Może zatem nie jest aż tak źle? W sumie tyle już zrobiłam i szkoda by było ot tak sobie to wszystko zaprzepaścić.

Niemniej z efektów jakie udało się do tej pory osiągnąć jestem średnio zadowolona. Odkąd zaczęłam stosować tabletki SLIMUNOX, schudłam ok. 4,5 kg. Nie ukrywam, że liczyłam na więcej, chociaż pod względem fizycznym czuję się naprawdę świetnie i wyraźnie widzę, że forma poszła mi ostro w górę. Oczywiście nie zamierzam rezygnować z przyjmowania SLIMUNOX, ale spodziewam się, że w najbliższym czasie moje odchudzanie nabierze bardziej intensywnego tempa, a ja będę mogła się Wam pochwalić takimi rezultatami, z jakich jestem w 100 procentach zadowolona. Dodam jeszcze, że dieta, tabletki i ruch poprawiły też kondycję mojej skóry, więc tak w ogólnym rozrachunku wychodzę na swoje. Tylko czasem brak mi cierpliwości, bo chciałbym dostać coś już i natychmiast. Z jednej strony wiem, że to tak nie działa, ale z drugiej patrząc w lustro, człowiek chciałby mieć pewność, że to co robi, ma sens. Każdy organizm jest inny i inaczej reaguje na odchudzanie, u mnie utrata kilogramów zawsze szła dość opornie. Z tyciem natomiast nigdy problemów nie miałam – co za niesprawiedliwość!

Z ćwiczeniami w  minionym tygodniu raczej kiepsko było i chyba to mnie najbardziej podkopało. Adaś znowu przeziębiony, a co gorsza, przeziębienie dopadło też i męża, więc sobie tylko wyobraźcie, co się dzieje w domu, w którym jest chorych dwóch facetów… Momentami mam serdecznie dość, ale cóż, nie ma innego wyjścia jak po prostu to przetrwać. Oby mnie żadne choróbsko nie dopadło. Po całym dniu nie miałam po prostu siły wykrzesać z siebie chęci chociaż na krótki trening, bo najzwyczajniej w świecie padałam i nie marzyłam o niczym innym jak sen. Takie uroki życia…

Drażni mnie też to, że pogoda nie może się ustabilizować. Jednego dnia jest przyjemnie i cieplutko, a drugiego ziąb i deszcz od rana. Zawsze ze zniecierpliwieniem wyglądam wiosny – fajnie jest obserwować budzącą się do życia przyrodę, zieloną trawę i kwitnące rośliny. Ale aury w kratkę strasznie nie lubię. Zdecydowanie wolę słońce. Spodziewam się, że najbliższy tydzień będzie lepszy i że nie będę się Wam tu żalić. Obiecuję, że wezmę się w garść, ale sami wiecie jak to jest. Nie zawsze da się być ze wszystkiego zadowolonym, gorsze dni też się zdarzają, więc hasłem „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” żegnam się z Wami do następnego tygodnia! 

Przed nami majówka, w planach mam wyjazd, oby doszedł do skutku!

wtorek, 19 kwietnia 2016

Drugi tydzień odchudzania i wielka radość!

Moi drodzy! Dzisiejszy wpis zacznę od fantastycznych wieści – SLIMUNOX naprawdę działa! Moja kuracja z tymi tabletkami trwa dopiero 2 tygodnie, ale już mogę się pochwalić fajnymi efektami – prawie 2,5 kg mniej! Każdy z Was, kto kiedykolwiek toczył walkę z nadwagą, zapewne domyśla się, ile to dla mnie znaczy. Czuję się świetnie i generalnie z dużą nadzieją patrzę w przyszłość. Jestem w 100 procentach przekonana, że tym razem moje zmagania z niechcianymi kilogramami zostaną uwieńczone sukcesem.

A co rozumiem przez sukces? Po pierwsze – osiągnięcie wagi 60 kg, o czym Wam już pisałam, a po drugie – utrzymanie jej, bez żadnego efektu jojo. Mam świadomość tego, że przede mną jeszcze mnóstwo pracy, ale słowo honoru, odkąd zaczęłam stosować SLIMUNOX, jestem zmotywowana jak nigdy wcześniej. W wojnie o zgrabną i szczupłą sylwetkę przegrałam już wiele bitew, ale ostateczny wynik tej rozgrywki będzie na moją korzyść. Zacząć się odchudzać nie jest łatwo, ale uważam, że znacznie trudniej jest wytrwać w postanowieniach. Dlatego bardzo Was proszę – trzymajcie za mnie kciuki!

Co mnie najbardziej motywuje? W głównej mierze to, że robię coś dobrego dla siebie. Jak chyba każda kobieta chcę wyglądać atrakcyjnie. Różne rzeczy można sobie mówić, ale to jednak dodaje pewności siebie. Wiem doskonale, jak to jest czuć się skrępowaną z powodu nadwagi. Idziesz ulicą i nie możesz pozbyć się wrażenia, że wszyscy się na ciebie gapią, wytykają palcami i śmieją się pod nosem. Mam tego autentycznie dość. Pragnę czuć się świetnie w swoim ciele. Do tego utrata kilogramów to lepsza kondycja. Mój synek jest niezmiernie żywotnym dzieckiem, wszędzie go pełno – to nic przyjemnego po godzinie zabawy z nim dostawać zadyszki i ogólnie czuć się jak starsza pani, a przecież nie mam jeszcze 30-tki! Zresztą, czasem wydaje mi się, że niektórzy seniorzy są w lepszej formie niż ja czy wielu moich rówieśników. No a poza tym jak teraz nie zacznę porządnie o siebie dbać, to co będzie za 10 czy więcej lat? Strach myśleć, więc po prostu chcę mieć pewność że robię wszystko, co w mojej mocy.

Zauważyłam, że odkąd zaczęłam się interesować zdrowym stylem życia i podchodzić do kwestii związanych z odchudzaniem się z rozsądkiem i na spokojnie, zmienił się też i mój sposób myślenia. Jasne, najważniejsze jest to, by żyć tu i teraz, ciesząc się z tego, co mamy, ale i przyszłość powinniśmy mieć na uwadze – nie tylko ze względu na siebie, ale i na naszych bliskich.

W minionym tygodniu musiałam niestety odpuścić sobie aqua aerobik. Adaś się przeziębił trochę, a mąż był w rozjazdach przez ostatnich parę dni, więc nie miałam z kim małego zostawić. Na szczęście kryzys już zażegnany i z przeziębienia nie wykluło się nic poważniejszego. Zamierzam nadrobić w nadchodzącym tygodniu – zwłaszcza, że pogoda niezbyt sprzyja spacerom. Dziś wyszłam dosłownie na pół godziny i powiem Wam, że normalnie zmarzłam. Dalszego łażenia skutecznie mi się odechciało. Ale nic to, miejmy nadzieję, że wkrótce zrobi się ładnie i w pełni wiosennie!

wtorek, 12 kwietnia 2016

Pierwsze koty za płoty – czyli tydzień z głowy!

Witajcie ponownie! Mam nadzieję, że wraz z nadejściem wiosny dobre nastroje Wam dopisują. Moje nastawienie do kwestii związanych z rozprawieniem się z nadprogramowym tłuszczykiem nie uległo zmianie – nadal jestem pełna zapału. Zwłaszcza, że pierwszy tydzień odchudzającej kuracji już za mną. Spodziewałam się, że będzie gorzej, jeśli mam być szczera. Ale tak zawsze jest, że najtrudniejsze są pierwsze kroki – wyobrażamy sobie nie wiadomo co, a potem okazuje się, że mija się to z rzeczywistością.

Od siedmiu dni stosuję tabletki SLIMUNOX. Czy są już jakieś efekty? Otóż tak – ubył mi niecały kilogram. Dla niektórych to zapewne niewiele, ale ja jestem bardzo zadowolona. Poza tym nauczona przykrym doświadczeniem wiem doskonale, że chudnięcie jest procesem stopniowym. Jeśli od razu chcecie zrzucić sporo kilogramów, to efekt jojo macie gwarantowany. Ja już to przerabiałam niejednokrotnie, dlatego teraz nie mam ciśnienia, że ma być już i natychmiast. Nie tędy moi mili droga! Liczę na to, że dzięki tabletkom SLIMUNOX oraz wdrażaniu zdrowych nawyków uda mi się krok po kroku dojść do mojej docelowej wagi, która wynosi 60 kg.

Równocześnie z rozpoczęciem kuracji wspomnianym preparatem postanowiłam zapisać się na zajęcia aqua aerobiku. Marzyłam o tym od dawna, ale nigdy nie miałam odwagi, by to zrobić. Powód? Wstydziłam się pokazać w stroju kąpielowym. Moje obawy okazały się jednak zupełnie bezpodstawne, choć nie ukrywam, że miałam niezłego cykora. Na zajęcia przychodzą panie w różnym wieku. I wcale nie wyglądają niczym modelki z żurnali. Każda z nich chce po prostu zrobić coś dobrego dla siebie i trochę schudnąć, a przy okazji zadbać o kondycję. Było super! Ale najważniejsze jest to, że dotarło to mnie, jaka byłam niemądra i ile straciłam właśnie przez takie głupie uprzedzenia. Nie ma się co wstydzić tego, jak wyglądamy – zwłaszcza, że nad tym aspektem można popracować i sporo zmienić.

Nawiasem mówiąc, polecam Wam serdecznie aqua aerobik, gdyż ta forma fizycznej aktywności ma bardzo wiele zalet. Nie tylko wyszczupla ciało, ale także wzmacnia mięśnie i kręgosłup oraz sprzyja likwidacji cellulitu. No i nie muszę chyba dodawać, jak wpływa na psychiczne samopoczucie – po prostu rewelacja! Czuję się odprężona i zrelaksowana – mój mąż zauważył zmianę i zachęca mnie do działania. Wiecie, to świetna sprawa mieć oparcie w najbliższych osobach.

Postanowiłam ponadto rozprawić się z męczącym mnie nawykiem podjadania – nie tyle, co między posiłkami, ale późnym wieczorem. Zawsze miałam tak, że nie mogłam pójść spać, jeśli się – za przeproszeniem – porządnie nie nażarłam. Ale dość z tym! Odzwyczajać się będę stopniowo – mój organizm niezbyt dobrze znosi gwałtowne zmiany, to też nie zamierzam mu dostarczać zbyt wielu atrakcji na raz.


A poza tym to cóż, proza życiaJ Opieka nad 2-latkiem jest szalenie absorbująca, o czym doskonale wiedzą mamy takich malców. Sporo biegania, od groma różnych zajęć, po całym dniu niejednokrotnie jestem dosłownie padnięta, ale staram się czerpać jak najwięcej radości z tych chwil spędzonych z synkiem – pewnego dnia przestanie być maluchemJ

wtorek, 5 kwietnia 2016

W drodze po wymarzoną sylwetkę

Witajcie! Mam na imię Martyna, liczę sobie 27 wiosen i jestem szczęśliwą mamą 2-letniego Adasia. Niniejszy blog poświęcony będzie mojej walce z dodatkowymi kilogramami, które zawsze sprawiały mi ogromny problem.

Odkąd pamiętam nigdy nie byłam zadowolona ze swojej figury. Z jednej strony tłuszczyk, w który przez lata sobie obrastałam, straszliwie mi przeszkadzał, ale z drugiej nie umiałam się powstrzymać przed sięganiem po słodycze i chipsy, i w ogóle po niezdrowe jedzenie. Szukałam wymówek. Tłumaczyłam sobie, że życie jest przecież tylko jedno i szkoda odmawiać sobie różnych przyjemności. No i standardowo – że duże też jest piękne. 

Teraz jestem mądrzejsza i wiem, że zawsze przemawiało przeze mnie lenistwo i niechęć do ruszenia czterech liter z kanapy. Największy dramat przeżywałam wiosną i latem. Jak tylko mogłam unikałam wychodzenia z domu, bo potwornie czułam się ze swoją nadwagą nieudolnie skrywaną pod lżejszymi fatałaszkami. Z zazdrością patrzyłam na szczupłe dziewczyny chodzące w krótkich sukienkach czy szortach. Wyjazd nad wodę? Nic z tego – umarłabym chyba ze wstydu, gdybym miała założyć kostium kąpielowy. Popadałam zatem w coraz większą rozpacz, a swoje smutki… no właśnie, zajadałam. Do tego wszystkiego doszła jeszcze ciąża, podczas której dodatkowo przytyłam.

Pozbyć się niechcianych kilogramów chciałam nie raz i nie dwa. Wypróbowałam mnóstwo diet odchudzających, ale rezultat był zawsze nieodmiennie ten sam – efekt jojo. Czyli największa zmora odchudzających się osób. Naprawdę ręce mi opadały, a motywacja kurczyła się w oczach. Pewnego dnia pomyślałam sobie jednak, że nie tędy droga i że jeśli się nie ogarnę, to będzie coraz gorzej. Zaczęłam zatem od podstaw, a więc od zmian w jadłospisie i uczynienia fizycznej aktywności stałym elementem mojej codzienności. Najbardziej polubiłam jazdę na rowerze i ćwiczenia w domu, no i częstsze spacery z Adasiem też zrobiły swoje;) Przekonałam się również o tym, że zdrowe jedzenie jest pyszne. I tak powoli, krok po kroku, zrzuciłam 15 kg.

Zostało mi jeszcze drugie tyle, ale waga od jakiegoś czasu ani drgnie. Szkoda by było wyrzucać tyle pracy w błoto. Postanowiłam zatem sięgnąć po metodę, której wcześniej nie stosowałam, bo nigdy do takich sposobów nie miałam zbytniego przekonania. Mówię tu o tabletkach na odchudzanie, a konkretnie o SLIMUNOX. O tym brytyjskim preparacie na odchudzanie dla kobiet i mężczyzn przeczytałam w internecie – dziewczyny strasznie go zachwalają, więc pomyślałam, że czemu by nie spróbować? Jeśli mam coś do stracenia, to tylko te nieszczęsne 15 kg – a preparat ma w składzie aż 15 składników aktywnych, więc może taka zbieżność liczb to nie przypadek?

Kurację tabletkami SLIMUNOX zaczynam już na dniach. Na bieżąco będę Was informować o efektach – sama jestem ich niezmiernie ciekawa. A przy okazji dowiecie się czy taki preparat na odchudzanie jest w ogóle wart uwagi i czy rzeczywiście działa tak, jak to opisują. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak sprawdzić go.

Trzymajcie kciuki i do następnego wpisu!